Minął rok odkąd Rząd Rzeczpospolitej Polskiej reprezentowany przez Prezesa Rady Ministrów pana Donalda Tuska i ruch społeczny Obywatele Kultury roku podpisali 14 maja 2011 Pakt dla Kultury – umowę społeczną, która określiła zakres zobowiązań państwa w dziedzinie kultury i edukacji kulturalnej. Z tej okazji obywatele i rząd wydali szereg oświadczeń i podsumowań. Najkrócej rok funkcjonowania paktu podsumował prof. Andrzej Mencwel w wywiadzie udzielonym Romanowi Pawłowskiemu z Gazety Wyborczej:
Pakt obowiązuje, władza wywiązuje się z zapisów, zwłaszcza jeśli chodzi o zwiększenie wydatków z budżetu na kulturę. W tym roku jest o 100 mln zł więcej, i to na ważne programy: narodowe i regionalne kolekcje sztuki współczesnej, infrastrukturę domów kultury, edukację medialną.
To dlaczego jest tak źle, skoro jest tak dobrze?
Bo nie został utrwalony mechanizm negocjacyjny, który miał stać się płaszczyzną dialogu państwa ze społeczeństwem.
(źródło: Gazeta Wyborcza)
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przygotowało dokument oraz prezentację z podsumowaniem działań zrealizowanych w ramach Paktu. Są w nich wyszczególnione wszystkie podjęte działania, które realizują postulaty paktu oraz plany na kolejne lata. Już w 2013 roku budżet państwa na kulturę może przekroczyć 1%, co było podstawowym postulatem Obywateli kultury.
Prof. Jerzy Hausner wspólnie z prof. Andrzejem Mencwelem opublikowali manifest przypominający główny cel podpisania paktu: uspołecznienie tworzenia i zarządzania politykami kulturalnymi państwa:
Nowa polityka kulturalna, wyzbyta takich kosztownych mistyfikacji, winna otwierać wszystkie placówki kultury na swoje bezpośrednie otoczenie, oddawać je ludziom do współtworzenia, przekraczać wszędzie, gdzie to osiągalne, podziały na nabywców i producentów, widzów i aktorów, twórców i odbiorców. Zrozumienie i stymulowanie możliwości, jakie takiej otwartości i współtworzeniu dają nowe media, przede wszystkim internet, musi stanowić istotny komponent nowej polityki kulturalnej, pojmowanej jako całościowa polityka społeczna. Tylko tymi sposobami możemy uleczyć istniejące instytucje kultury z wiadomych dolegliwości i schorzeń – politycznego klientelizmu (zwłaszcza telewizji), zawodowo-korporacyjnej wsobności (zwłaszcza teatrów), estetyzującego izolacjonizmu (zwłaszcza galerii). Funkcjonujące tak jak dotąd, zbierające lwią część dostępnych publicznych środków, tworzą one zasadniczo kulturę dla wybranych, przybytki dla uprzywilejowanych, salony dla samych siebie. A nam potrzebna jest kultura zmiany, a nie przetrwania, społecznego rozwoju, a nie zastoju, humanistycznej pełni, a nie selektywnego wykluczania. Mija rok i trzeba prawdzie spojrzeć w oczy. Niewiele z tego, co zakładał i do czego zobowiązywał „Pakt dla Kultury”, zostało osiągnięte i weszło w życie. I to nie dlatego, że Obywatele Kultury czegokolwiek zaniechali lub zaniedbali. Przeciwnie – rozszerzenie ich działalności, pobudzenie aktywności środowisk, pakty regionalne i miejskie, jakie dotąd zawarto, to potwierdzają. Samorzutna obrona przedszkoli i szkół, bibliotek i domów kultury tworzy ogniwa nowego społeczeństwa obywatelskiego, a pojawiają się też inicjatywy innych paktów – dla edukacji czy nauki. Natomiast rządzący, którzy, tak wierzymy, podpisywali ten Pakt w dobrej wierze, sprowadzili jego zobowiązania do nielicznych i nieznacznych urzędowych posunięć. Wygląda więc na to, że aksjologicznej warstwy tego porozumienia albo nie zrozumieli, albo nie przyjęli. Co w końcu oznacza, że urzędują dalej tak, jak dotąd, co najwyżej, częściej usprawiedliwiając to, że nie da się inaczej. (źródło: Obywatele kultury)
Zapraszamy również do obejrzenia rozmowy Beaty Chmiel z Jackiem Żakowskim z tygodnika Polityka
[field name=multimedia]
Zdanie inaczej się nie da z manifestu Hausnera i Mencwela jest kluczowe. Polska kultura sektora publicznego przypomina pędzący pociąg: skład jest coraz bardziej luksusowy (fundusze unijne na rozwój infrastruktury kultury), w przedziałach jest luźno (pasażerów mniej, bo choć oferta dobra, nie odpowiada na potrzeby), lokomotywa coraz bardziej zużyta (kryzys finansowania bieżącej działalności), a maszynista chce jeszcze przyspieszyć. Decydenci mają zatem poważniejsze problemy niż partycypacja społeczna.