Dane o instytucjach kultury w Polsce

Samorządowy dom kultury vs. oddolny inkubator społeczeństwa obywatelskiego

Jacek Żakowski na swoim blogu Jak na dłoni opublikował tekst poświęcony trudnej sytuacji budynku, w którym znajduje się Świetlica Krytyki Politycznej w Cieszynie pt. Mail dla demokracji. Przy okazji przeprowadził ciekawą analizę porównawczą samorządowych instytucji kultury i oddolnych, spontanicznych „inkubatorów” żywych więzi społecznych. Przytaczam pełny zapis tej analizy:

Takie miejsca różnie się nazywa. Kiedyś byłby to po prostu „dom kultury”. Ja wolę je nazywać „inkubatorami społeczeństwa obywatelskiego”. Takich inkubatorów nie ma w Polsce wiele. Są gminne domy kultury zatrudniające etatowych animatorów i oferujące różne usługi kulturalne – od kółek i kursów po koncerty. Samorządy organizują festiwale, festyny, dni, tygodnie, miesiące różnych aktywności społeczno-kulturalnych. Są samorządowe biblioteki, świetlice i remizy. Ale spontanicznie, stworzonych i działających wyłącznie społecznym wysiłkiem inkubatorów żywych więzi społecznych mamy bardzo mało. W krajobrazie sformalizowanej przez samorządy etatowej kultury i aktywności społecznej cieszyńska świetlica – podobnie jak galeria w Bytomiu albo Pogranicze w Sejnach – należy do niezwykle rzadkich fenomenów miejsc, które urodziły się same, siłą naturalnej społecznej energii jednej lub kilku osób, a potem spontanicznie obrosły energią innych osób czy grup i wciąż budzą oraz kumulują nową społeczną energię. Każdy wójt, burmistrz czy prezydent miasta może sobie zbudować dom kultury, bibliotekę, świetlicę. Wynajęci fachowcy zorganizują mu tam zajęcia, imprezy i atrakcje dla mieszkańców. Jak gmina da pieniądze, coś będzie się tam działo. Trochę dzieci się zawsze zapisze na kółka, trochę dorosłych przyjdzie na imprezy. W statystyce może to przypominać żywe społeczeństwo. Ale z reguły będzie to lepsza albo gorsza atrapa społecznego zaangażowania lub więzi. Faktycznie będą to raczej finansowane z budżetu kulturalne „usługi dla ludności”. Potrzebne, sensowne, podnoszące jakość życie pewnej części mieszkańców, ale mające bardzo mało wspólnego z budowaniem społeczeństwa obywatelskiego, które jest niezbędnym fundamentem trwałej demokracji i którego w Polsce dramatycznie brakuje. Dlatego – jeśli już tu i ówdzie powstają – trzeba na nie troskliwie chuchać i dmuchać. Nie rozpieszczać. Nie dokarmiać i zwłaszcza nie przekarmiać, nie udomawiać, nie etatyzować, nie usamorządowiać, nie komunalizować, bo to jednak muszą być dzikie zwierzęta. Nie wolno ich uzależniać od samorządowego cycka, ale też nie wolno zabijać. Najlepiej jest, kiedy władza im kibicuje życzliwie, lecz niezbyt ostentacyjnie. (źródło: Mail dla demokracji)

Jeśli kontynuować tak skonstruowany ciąg skojarzeń, można dość do wniosku, że samorządowe instytucje kultury tworzą „atrapę” kultury, jako że mają skazę polegającą na funkcjonowaniu w ramach domeny państwowej i systemu usług finansowanych przez lokalne władze. Domy kultury i biblioteki to, co najwyżej, mogą dostarczać usług kulturalnych i zapełniać czas wolny ludności. Prawdziwie „żywa kultura” może rozwijać się tylko spontanicznie, oddolnie, siłą naturalnej społecznej energii. Autor używa tej generalizacji niechybnie w celu zobrazowania znaczenia miejsc takich, jak Świetlica w Cieszynie. Źródłem takiego przedstawienia domów kultury jako placówek usługowych może być inna analiza Jacka Żakowskiego przedstawiona w raporcie REFORMA KULTUROWA 2020 — 2030 — 2040 Sukces wymaga zmian:

Po pierwsze system usług społecznych, zarządzany w swojej klasycznej formie, dobrze odpowiada tradycji folwarcznej przeniesionej do kultury przemysłowej. Pan (płatnik) zleca czynności rządcy (świadczeniodawca – szpital, szkoła, komisariat, urząd). Pan ma przekonanie, że sam wie co robić i że rządca wie, jak to robić. Pańszczyźniani chłopi (chorzy, uczniowie, petenci) mają się podporządkować dla własnego dobra. Jak zaczną się wtrącać, zrobi się bałagan i będzie nieszczęście. Trochę racji w tym jest. Ale totalne uprzedmiotowienie konsumentów (chorych, uczniów itp.) demoralizuje i degeneruje system w dokładnie taki sam sposób, w jaki zdemoralizowały i zdegenerowały się systemy ekonomiczne realnego socjalizmu. (źródło: Reforma Kulturowa, str. 180)

Jednym słowem domy kultury zostały dołączone do „systemu usług społecznych”. Abstrahując od prawdziwości tej diagnozy, kluczowe w tym tekście jest mocne przeciwstawienie tego, co jest oddolne, obywatelskie, spontaniczne temu, co ma związek z państwem, usługami, etatami. Czy takie postawienie sprawy przyczynia się do reformy kulturowej w Polsce? Wiele raportów dotyczących funkcjonowania kultury w Polsce wskazuje na znaczenie istnienia sieci relacji międzysektorowych/ międzyinstytucjonalnych oraz przepływów kultury pomiędzy różnymi strefami kulturowymi. Jak również mówią o hybrydyzacji podmiotów kultury (publiczne instytucje kultury funkcjonują jak organizacje pozarządowe, organizacje pozarządowe jak korporacje prywatne, firmy prywatne jak inicjatywy oddolne, itd.). Podsumowując, społeczeństwo obywatelskie tworzy się dzięki współistnieniu i kooperacji (lub czasem na zasadzie opozycji) różnorodnych instytucji. Świetlica w Cieszynie na pewno dużo zawdzięcza istnieniu obok samorządowej instytucji kultury pn. Zamek Cieszyn. Zapewnianie usług kulturalnych może być przestrzenią budowania społeczeństwa obywatelskiego.
Przy okazji należy dodać, że zarówno Kronika w Bytomiu jak i Pogranicze w Sejnach to samorządowe instytucje kultury.